Namiot dachowy. Pierwsza noc – nasze wrażenia.
No, dobra! Przyznaję się – mam w sobie tyle emocji, że nie wiem od czego zacząć ….
Hmmm … może tak, podobało nam się choć nie powiem, że się wyspaliśmy ;).
Ale może jednak od początku.
Skąd pomysł?
Pandemia różne ma oblicza i każdy radzi sobie z nią na swój sposób. Lata temu gdy byliśmy jeszcze piękni, młodzi i ubodzy pokochaliśmy podróże z namiotem. Była m.in. Norwegia, Szkocja, Włochy. Potem, dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu i własnej harówce przestaliśmy być ubodzy i ruszyliśmy na podbój innych kontynentów. W międzyczasie do naszej rodziny dołączył Młody i tak lataliśmy sobie po świecie we trójkę. W czasie tych naszych dalekich podróży posmakowaliśmy trochę frajdy związanej z posiadaniem auta z napędem 4×4 i zjeżdżaniem z asfaltu (zobacz: Gruzja).
Gdy ponad rok temu przyszła pandemia podróżowanie przestało być takie proste – z resztą co ja tu będę pisać – sami wiecie jak jest.
Zeszłej wiosny dzięki Rodzina Nomadów odkurzyliśmy nasz stary namiot i na nowo poczuliśmy magię biwakowania – kilka weekendów pod chmurką wystarczyło aby wróciły stare wspomnienia. A gdy jesienią zapadła decyzja o zmianie samochodu – to już wiedzieliśmy, że bierzemy auto z napędem 4×4 i koniecznie kupujemy RTT czyli namiot dachowy (z ang. roof top tent).
Dlaczego namiot dachowy, a nie „zwykły”?
Mając już spore doświadczenie z jeżdżeniem pod „zwykły” namiot wiedzieliśmy dokładnie, co w tym lubimy najbardziej, a co nam przeszkadza.
W naszym przypadku rozmiar ma znaczenie! Namiot musi być duży, aby wygodnie nam się spało – a duży namiot ma swój gabaryt i tym samym zajmuje dużo miejsca w bagażniku. Do tego, trzeba jeszcze wrzucić tam maty samopompujące lub materac. Nim się człowiek obejrzy to conajmniej 1/3 pojemności bagażnika jest już zajęta. A wiadomo, że do tego trzeba dorzucić jeszcze cały około biwakowy sprzęt: stolik, krzesełka i inne bajery.
No i jeszcze dochodzi jeszcze zabawa z rozkładaniem i składaniem całego bajzlu.
Dwa, śpiąc w tradycyjnym namiocie zawsze czułam lekki niepokój na myśl, że coś lub ktoś będzie chodzić obok mojej głowy….
W przypadku namiotu dachowego odpada problem zajmowania miejsca w bagażniku, materaca do spania nie trzeba bo takowy jest już zainstalowany w namiocie, a koło głowy to co najwyżej latać mogą nam ptaki i owady.
Niewątpliwym atutem, jest także to, że RTT stosunkowo szybko się rozkłada i składa (sporo zależy od modelu ale o tym niżej).
Trzy, nie ma co ukrywać … no to jest fajny bajer ;).
Dla kogo namiot dachowy?
Dla każdego kto czuje, że to jest to! My rozważaliśmy sporo różnych opcji, od tradycyjnego namiotu, przez busa (vana) czy kampera. Każda z tych form podróżowania ma swoje wady i zalety. Każda wymaga jakiegoś wkładu finansowego.
My dokładnie rozważaliśmy wszystkie za i przeciw i wybraliśmy to co dla nas najlepsze.
ps. namiot dachowy można zamontować niemal na każdym samochodzie, nie musicie mieć terenówki czy Suv-a, a tym bardziej auta z napędem 4X4. Wymagane są jedynie belki poprzeczne.
Jaki namiot dachowy wybraliśmy i dlaczego?
Na polskim rynku wybór RTT jest całkiem spory, a ceny zaczynają się od ok. 3,5 tyś złotych, a kończą nawet na 40 tyś. Namioty różnią się wielkością, sposobem rozkładnia, jakością wykonania, wagą itp. Wydatek jest spory więc najpierw warto się porządnie zastanowić nad tym, jakiego namiotu potrzebujemy, co jest konieczne, a z czego możemy zrezygnować.
Tak jak pisałam wyżej, w naszym przypadku najważniejszy był rozmiar. Wiedzieliśmy, że aby wygodnie spać we trójkę potrzebujemy czegoś co ma ok. 180 cm szerokości. Kolejnymi ważnymi kryteriami były dla nas: szybkość rozkładania i brak tzw. plandeki, a także, ze względu na nasze problemy z miejscem do przechowywania, gabaryty RTT po złożeniu.
(Niektóre namioty są od góry przykrywane miękką plandeką, która zabezpiecza je podczas jazdy. Podczas użytkowania taką plandekę (nie jest mała) trzeba gdzieś składować, a rozkładnie i składanie takiego namiotu zajmuje troszkę więcej czasu).
Wiedząc czego potrzebujemy zaczęliśmy poszukiwania i łatwo wcale nie było. Poszukiwany przez nas rozmiar plus wymaganie braku plandeki wyeliminowały większość dostępnych namiotów. Gdy dorzuciliśmy do tego niezbyt duży gabaryt po złożeniu to wybór był już tylko jeden: Ikamper X-Cover. Przyznam od razu, że na początku odrzuciliśmy Ikamper’a jako markę ze względu na wysokie ceny ale po dokładnym przeanalizowaniu dostępnych produktów zdecydowaliśmy się jednak wydać na namiot więcej niż pierwotnie zakładaliśmy.
Pierwsze wrażenia
Namiot rozkłada się mega szybko. Odpięcie zamka, wyciągnięcie, zamontowanie drabiny i rozłożenie naszego X-cover to max 2 minuty. Kolejna minuta to wpięcie przednich pałąków przy wejściu. Po tych 3 minutach wystarczy rozłożyć śpiwór i można spać.
Zamontowanie pałąków do bocznych okien nie jest obowiązkowe i zajmuje może kolejne 2 minuty. Składanie trwa nieco dłużej. Nie mierzyliśmy czasu ale obstawiam, że może z 7 minut.
Ogromną zaletą naszego RTT są okna z każdej z 4 stron plus 2 okna dachowe. Gdy znajdzie się fajne miejsce do obozowania to widoki są super.
Dodatkowo, przez fakt, że namiot znajduje się nieco wyżej, mam poczucie większej prywatności niż w klasycznym namiocie.
Plusem jest też to, że w X-cover możecie zamknąć jeden śpiwór i zaoszczędzić czas na jego zwijaniu i rozwijaniu.
Pierwsza noc. Jak się spało?
Kochani, będzie bez ściemy. Sama prawda i tylko prawda.
Spało się średnio, a to przez fakt, że nie było nam ciepło tzn. mi i Łukaszowi, bo Młody nie miał tego problemu – spał jak dziecko ;).
Temperatura w nocy spadła do ok. 4 stopni i mimo posiadania przez nas dobrych śpiworów i doposażenia namiotu w specjalną docieplającą wewnętrzną podpinkę, nie spaliśmy komfortowo. Chyba najbardziej trafnym określenie tego jak się spało będzie słowo: znośnie (nie było nam zimno, ale nie było też ciepło).
Dodam też, że materac okazał się dla nas nieco zbyt twardy, ale kupując ten namiot mieliśmy tego świadomość. Na forach poświęconych ikamperom dużo osób wskazuje to jako wadę i decyduje się na wymianę materaca na inny.
Niemniej jednak muszę przyznać, że i tak jest dużo wygodniej niż w „tradycyjnym” namiocie.
Do miejsca (przestrzeni) w X-Cover nie mamy żadnych zastrzeżeń. Mieliśmy go mnóstwo i każdy mógł się wiercić do woli. Ba! W namiocie możemy sobie wygodnie usiąść i rozgrać partię chińczyka albo rozłożyć inną planszówkę.
Podsumowując, na razie jesteśmy bardzo zadowoleni z zakupu i nie możemy się doczekać kolejnych wypadów, ale pewnie poczekamy tak z 2 tygodnie, aż noce zrobią się nieco cieplejsze.
To tyle, na pewno za jakiś czas wrócę do Was z dłuższą recenzją 🙂
One Comment
Pingback: